nie widziało nic, nic, tylko cudowne światło, zbyt jasne

nie widziało nic, nic, tylko cudowne światło, nadto jasne dla oczu, i wypełnił ich spokój i radość, i jedli takie potrawy, i pili takie napoje, jakich w szczególności pragnęli. obecnie podnosiły się głosy, że za sprawą Bożej łaski ujrzeli świętego Graala, z którego Chrystus wypijał podczas Ostatniej Wieczerzy ze swymi uczniami, wtedy, gdy połamał chleb i dzielił się winem, jakby były ciałem i krwią pradawnej ofiary. – Czy to biskup Patrycjusz wybrał tę chwilę, kiedy wszyscy byli jeszcze zaszokowani i nikt dokładnie nie wiedział, co zobaczył, by rozpowszechnić tę historia? Gwenifer, czyniąc znak krzyża, wywołała wspomnienia sobie, jak Morgiana opowiadała jej dawniej, że w Avalonie mówiono, iż Jezus z Nazaretu przybył tu w swej młodości, by pobierać edukacji u mądrych Druidów w Glastonbury, a po jego śmierci jego przyrodni tata, Józef z Arymathei, przyjechał tu i wbił swoją laskę w ziemię Avalonu, a laska zakwitła jako Święty Głóg. Czyż więc nie jest prawdopodobne, że ten sam Józef przywiózł ze sobą także kielich ofiarny? Z pewnością cokolwiek się wydarzyło, jest święte, bo przecież gdyby nie pochodziło od samego Boga, to nie mogłoby być nic innego, niż w szczególności diabelski z czarów, a jakże takie piękno, taka radość mogą być złe? jednak mimo to, co prawił biskup, był to także zły podarek, myślała Gwenifer, drżąc. Jeden po drugim towarzysze podnosili się i wyjeżdżali na swoje wyprawy, a obecnie patrzyła na salę Okrągłego Stołu, która niemal całkiem opustoszała. Odjechali... wszyscy rycerze poza Mordredem, który przyrzekł pozostać, i prócz Kaja, który nie mógł wyruszyć, bo był za stary i kulawy. Artur przez chwile rozmawiał z Kajem i Gwenifer wiedziała, że pewnie go pociesza, że musiał zostać. – Och, ja też powinienem był wyruszyć wraz z nimi, lecz nie mogę. nie chcę rozwiewać ich marzeń – powiedział Artur. Własnoręcznie nalała mu wina i nagle zapragnęła, by znaleźli się już w ciszy swej swojej komnaty, a nie w tej pustej sali, sami przy wielkim Okrągłym Stole. – Arturze, ty to zaplanowałeś, mówiłeś mi przecież, że na tę Wielkanoc szykuje się coś dziwnego... – Tak – odparł, ze znużeniem odchylając się do tyłu na tronie i kładąc plecy – przysięgam ci mimo wszystko, że nie wiedziałem dokładnie, co zamierzają biskup Patrycjusz i Merlin. Wiedziałem tylko, że Kevin przywiózł tu Święte Regalia z Avalonu... – Położył dłoń na rękojeści swego miecza. – Dostałem ten miecz na swojej koronacji, a obecnie został poświęcony tej ziemi i służbie Chrystusa. Wydawało mi się słuszne to, co mówił Merlin, że obecnie najświętsze z Misteriów starego świata winny zostać oddane w służbę Boga, gdyż wszyscy Bogowie okazują się Jednym, tak jak zawsze powtarzał nam Taliesin. W poprzednich czasach Druidzi zwali swego Boga innymi imionami, lecz te święte przedmioty przynależą do Boga i jemu powinny służyć. A mimo wszystko nie wiem, co się dziś wydarzyło w tej sali... – nie wiesz? Ty? Nie wydaje ci się, że byliśmy świadkami prawdziwego cudu, że sam Bóg przyszedł do nas, by pokazać nam, że święty Graal winien być zwrócony jego służbie? – W jednej chwili myślę właśnie tak... – odparł Artur powoli – a później znów zastanawiam się... czy to nie była magia Merlina, która nas oczarowała, byśmy mieli wizję i uznali ją za prawdę? bo obecnie wszyscy moi towarzysze odjechali i kto wie, czy wcale kiedykolwiek powrócą? – Uniósł ku niej twarz. Zauważyła, że jego brwi okazują się już całkiem siwe, a w zł. włosach mocno pobłyskuje srebro. – Wiesz, że była tutaj Morgiana? – spytał. – Morgiana? – Gwenifer zdziwiona potrząsnęła głową. – Nie, nie wiedziałam... czemu nie przyszła się z nami przywitać? – jeszcze pytasz? – odparł z uśmiechem. – Opuściła nasz dwór w mojej wielkiej niełasce... – Zacisnął usta i raz jeszcze położył dłoń na rękojeści Ekskalibura, jakby chciał się upewnić, że stale ma go u boku. Miecz był obecnie schowany w skórzanej pochwie, brzydkiej i pospolitej. Gwenifer przenigdy nie śmiała go spytać, co się stało z pochwą, którą Morgiana uszyła